Od paru dni mocno zazdroszczę wszystkim, którzy mają blisko na Plac
Inwalidów. W tym dość niepozornym miejscu, gdzie Karmelicka przechodzi w
Królewską i, mogłoby się wydawać, nic więcej się nie dzieje otwarto cudowny
lokal o oryginalnej nazwie Bococa Bistro. Wybraliśmy się do nich na poważne
rozmowy małżeńskie w pewien wieczór dnia powszedniego. Ja, jak zwykle, byłam
mocno głodna. A., jak zwykle, jadł wcześniej w pracy więc knajpka musiała
oferować coś sycącego i coś tylko “na ząb”. Okazało się, że Bistro spełniło
nasze oczekiwania choć, tak na prawdę, na wejściu nie spodziewaliśmy się, że ten
wieczór będzie więcej niż bardzo udany.
Bococa, jak pisałam wyżej, rozpoczęła swoją działalność dość
niedawno. Dzień, w którym tam byliśmy, był trzecim dniem po otwarciu, dlatego
jeszcze towarzyszyły gościom małe niedogodności, np. brak terminala. Na
szczęście nasze portfele były zasobne w 50zł i mogliśmy spokojnie zamówić
jedzenie. Menu, z którego wybieraliśmy było napisane kredą na ścianie za barem
oraz na drzwiach na zaplecze. Do wyboru śniadania, makarony, sałatki, zupy. Ceny
w granicach 15 do 25 złotych za danie. Ja wybrałam krem z kukurydzy z musem
pomidorowo-imbirowym z kawałkami kurczaka (11zł) oraz mix przekąsek z ciasta
francuskiego ze szpinakiem, pomidorem i gorczycą oraz kozim serem i anchois
(18zł za 9sztuk). A. wybrał danie dnia na słodko (15zł) czyli rożki naleśnikowe
z musem jabłkowym i bananem. Po podliczeniu dań zostało nam 6zł na jedną
niegazowaną wodę. Ponoć terminal do płatności elektronicznych miał być
zainstalowany już na następny dzień po naszej wizycie więc wybierając się do
Bococa nie trzeba pamiętać o wcześniejszej wizycie w bankomacie.
Po zamówieniu dań usiedliśmy przy bardzo malowniczym stoliku położonym
zaraz obok baru więc ja, tylko wstając, mogłam rozpocząć wywiad z kelnerem. Na
początku chyba lekko się nie zrozumieliśmy ale ostatecznie udało mi się
dowiedzieć, że nazwa Bococa pochodzi od dwóch pierwszych liter trzech
brooklyńskich dzielnic Nowego Yorku, od Boerum Hill, Cobble Hill oraz Carroll
Gardens. Dlaczego właśnie tak? Dlaczego właśnie tych dzielnic? Nie było mi dane
pojąć. Z rozmowy wyniknęło jednak jeszcze to, że knajpka w zamyśle ma być
miejscem dla przyjaciół, ludzi mieszkających w sąsiedztwie i rodziny gospodarzy.
To wszystko w myśl hasła “not for tourists”, które zapożyczono z alternatywnych
przewodników po wielkich miastach tj. Londyn czy Nowy York.
Na rozmowie zeszło nam oczekiwanie na dania. Moja zupa, krem z
kukurydzy, pojawiła się jako pierwsza. Muszę powiedzieć, że nie spodziewałam
się, że zupa z kukurydzy może być aż tak smaczna. Pozwoliłam A. spróbować tylko
jednej łyżeczki, żeby mi bardzo nie ubyło bo ta zupa była po prostu mistrzostwem
świata. Z posmakiem imbiru, który idealnie komponował się ze aromatem kukurydzy
współgrała lekko ostra oliwa. Bardzo odpowiadało mi to zestawianie smakowe
bo nie było podobne do niczego co do tej pory próbowałam.
Kolejnym ciekawym zestawieniem smakowym zaskoczyły mnie przekąski z
ciasta francuskiego. Na ciepłym jeszcze cieście położono zimną,
wyrazistą musztardę z gorczycy i przykryto plasterkiem pomidora. Kompozycja dość
oryginalna, która przypomniała mi o istnieniu musztardy.
Gdy już prawie wychodziliśmy po skończonym obiedzie zatrzymał nas
telefon od przyjaciół, którzy postanowili się do nas przyłączyć. My, zadowoleni,
że przybędą i uświetnią wieczór swą obecnością ale i wspomogą nas gotówką
czekaliśmy i męczyliśmy dalej pytaniami pana kelnera. Gdy w końcu byliśmy we
czwórkę na stół przywędrowała kolejny raz zupa z kukurydzy, naleśniki oraz
ciasto czekoladowe. Nie mam zdjęcia tego ciasta ale muszę powiedzieć, że było to
najlepsze ciasto czekoladowe jakie jadłam w ostatnim czasie.
Dobrze, że Bococa hołduje hasłu “not for tourists” bo mogłoby się
okazać, że posileni kremem z kukurydzy turyści biegaliby nago nie po Rynku
Głównym ale po Placu Inwalidów.
Mmmm, nie mam daleko .... herbatnikowe poduszki z grafitowym wnętrzem i to menu tablicowe ... I like It. A widziałam dziś z okna tramwaju i dumałam o tym punkcie. Widzę tartę na zdjęciu, ciekawe czy robią bez sera - bo ja to średnio mogę ;( hhe Konieczne do sprawdzenia !!!!
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem tego kremu z kukurydzy. Muszę nadrobić zaległości:)
OdpowiedzUsuńo cholerka! tutaj też muszę pójść :D zakąski z ciasta francuskiego wyglądają przeepysznie!
OdpowiedzUsuńSałatka z grillowanym łososiem też niczego sobie, można zakochać się w tym miejscu ;)
OdpowiedzUsuń