Do Ancho Lunch Bar na ulicę Rakowicką trafiliśmy dzięki Kamili, która jest w
gronie sympatyków naszego bloga. Poleciła nam wybrać się do tego miejsca
przekonując, że jedzenie, które tam serwują jest bardzo dobre i zawsze świeże.
Postanowiliśmy to sprawdzić i poszliśmy tam na lunch.
Zupełnie nie wiedziałam czego mam się spodziewać po Ancho tj. znałam
opinie Kamili ale nie wiedziałam gdzie to jest oraz jak wygląda wnętrze. Dlatego
gdy weszliśmy do małej salki zaaranżowanej w fioletowo-żółte kolory, która była
wypełniona ludźmi dość szczelnie, speszyłam się na myśl o robieniu zdjęć.
Wiadomo... ludzie fotografujący siebie oraz jedzenie wielkim aparatem z wielkim
obiektywem nie są chyba postrzegani jako “normalni”. To uczucie lekkiego stresu
na widok spojrzeń innych towarzyszy mi zawsze ale szybko znika kiedy po wejściu
do lokalu okazuje się, że stoliki są dość szeroko porozstawiane lub nie ma dużo
ludzi. Tu jedliśmy ramię w ramię z sąsiednimi stolikami a sala pękała w szwach.
Pomimo tych obaw szybko okazało się, że w lokalu panuje bardzo miła
atmosfera. Większość gości stanowili studenci pobliskiego Uniwersytetu
Ekonomicznego zajęci rozmowami o wykładach, a rozmowy te raczej zgłębiały temat
wyboru pomiędzy opcją “pójść” czy “nie pójść” niż temat wykładanych przedmiotów.
Szybko się oswoiłam i wyciągnęłam aparat. Dodatkowo pani, która nas obsługiwała
była bardzo miła, doradziła nam wybór dań i zupełnie nie przejmowała się gdy
robiłam jej zdjęcia jak A. zamawiał.
Tego dnia, w sobotę, polecanym daniem była zupa pieczarkowa oraz dorsz
pieczony w piecu z ryżem, surówką z selera i sosem chrzanowym-cytrynowym (całość
30zł). Ja poprosiłam o ten zestaw ale A. wertował kartę w poszukiwaniu makaronu.
Ostatecznie wybrał penne z łososiem i szpinakiem za 19zł. Innymi opcjami były
makarony ze świeżymi pomidorami, z szynką dojrzewającą, z tuńczykiem lub w
wersji wegetariańskiej. Ceny od 15zł do 19zł. Z karty do wyboru były również
sałatki, dania główne, w tym np. polędwiczki wieprzowe (26zł) czy pstrąg
pieczony (23zł) oraz nasze ulubione śniadania. Do picia piwo Perła (podejrzewam,
że specjalnie dla studentów) oraz duży wybór herbat. Mnie szczególnie
zainteresowała czarna z jabłkiem, lawendą, marchewką i pomarańczą (10zł a przy
zamówieniu powyżej 40zł w cenie 9zł).
Nie musieliśmy czekać długo na dania. Zupa dla mnie i makaron dla A.
zostały podane jednocześnie więc później już sama pałaszowałam dorsza.
Rzeczywiście wszystkie dania były przygotowane ze świeżych i smacznych
produktów. Mój krem pieczarkowy był gęsty choć z małymi grudkami. Musiała być w
nim domieszka groszku lub innego strączka choć pieczarki przeważały i nie byłam
w stanie dokładnie rozpoznać smaku. Makaron był bardzo dobry ale prawdziwym
hitem okazał się dorsz. Delikatny i soczysty, podany na idealnie ugotowanym ryżu
i polany wyrazistym ale nie za ostrym sosem. Mi bardzo smakował. Do tego jeszcze
cudowna herbata, w której na prawdę doszukałam się aromatu marchewki.
Jeszcze na koniec chciałam dodać dwa słowa na temat wystroju Ancho.
Muszę powiedzieć, że nie reprezentuje on trendu, który obserwujemy w nowo
otwieranych lunchowniach i kawiarniach, gdzie drewno miesza się z bielą ścian i
czernią kredowych tablic. W Ancho doświadczyliśmy fioletowo-żółtej mieszanki,
która z początku wydawała mi się trochę tandetna ale jak teraz oglądam zdjęcia i
przypominam sobie czas, który tam spędziliśmy stanowi miłą przeciwwagę dla bieli
i czerni.
Ancho okazało się tak dobre jak mówiła Kamila. Jeśli uczycie się na
UEK’u lub pracujecie gdzieś niedaleko Rakowickiej koniecznie korzystajcie!
Bardzo się cieszę, że udał się obiadek :) a jak będziecie gdzieś w pobliżu, to na wrapy, bajgle czy sałatki wpadać i pozytywną energię z pożywienia zyskiwać :) Pozdrawiam Kama
OdpowiedzUsuńo, to może akurat ja byłam rozmówcą na temat "iść czy nie iść", bo studiuje na UEKu i jestem częstym bywalcem! knajpka super! jedzenie faktycznie pyszne, świeże i niedrogie!:) dodatkowo duży asortyment gazet, ciekawych książek i gier!! wystrój bardzo pozytywny i obsługa przemiła! Właścicielka otwarta na wszelkie sugestie! polegam gorąco!
OdpowiedzUsuńNaprawdę, nie na prawdę. Ekspercie. Redagujcie swoje "przygody kulinarne".
OdpowiedzUsuńJaki tam ze mnie ekspert! Na prawdę?
Usuń