sobota, 19 października 2013

Poznajmy się, odc. III - Patryk i Zakładka

Doskonale wiem co należy robić, żeby zachować szczupłą sylwetkę. Wszyscy, pewnie, wiemy. Ale większość z nas i tak nie trzyma się ustalonych zasad popełniając małe, albo większe, żywieniowe grzeszki. Ja takie grzeszki popełniam przynajmniej raz dziennie, tłumacząc sobie, że właśnie byłam, albo zaraz idę biegać. Do tego standardowe „co tam, raz się żyje”. No właśnie… Ostatnio, razem z A. poznaliśmy kogoś, dla kogo „raz się żyje” ma zupełnie inne znaczenie. Sportowca, który swojej pasji podporządkowuje tryb życia. Poznaliśmy Patryka Kosiniaka, zawodnika Yamaha R6 Dunlop Cup*!
Długo się zastanawiałam gdzie można by go wziąć na obiad i zapytać: Co jesz? i JAK TO ROBISZ, że nie tracisz silnej woli? Wybór padł na restaurację Zakładka, na Podgórzu. Słyszałam dużo dobrych opinii na jej temat więc pomyślałam, że sportowiec na ścisłej diecie na pewno znajdzie tam coś dla siebie.
Gdy weszliśmy do środka, lekko przeraziła mnie podniosła atmosfera tego miejsca. Ale już po chwili, gdy pojawili się Patryk i jego narzeczona Kasia, zrobiło się dużo luźniej. Kelnerka podała nam menu i zaczęliśmy wybierać dania. Patryk nastawił się na grillowanego steka, jednak restauracja serwuje jedynie smażonego na tłuszczu, który był nie do zaakceptowania przez sportowca. Ostatecznie jego wybór padł na sałatę nicejską ze świeżym, grillowanym tuńczykiem (25zł). Kasia wybrała pstrąga typu grenoblise z kalafiorem, ziemniakami, kaparami i mini grzankami (29zł). Ja wybrałam danie spoza karty, polecaną sałatkę z kaczką, malinami i konfiturowaną pomarańczą (19zł). A. poszedł klasycznie i zamówił stek z antrykotu z tłuczonym pieprzem, masłem ziołowym i frytkami (36zł).
Po złożeniu zamówienia zaczęliśmy rozmowę na temat jadłospisu Patryka. Postanowiłam wszystko nagrywać, na wypadek gdybym kiedyś zdecydowała się fachowo zająć sportem :). Dowiedziałam się o tym co je w dniach treningowych, co w dniach nietreningowych i, co najważniejsze, że w niektóre dni pozwala sobie na więcej niż placuszki owsiane na śniadanie, garstka ryżu z grillowanym kurczakiem na obiad czy shake proteinowy na kolację. Te dni nazywa dniami odstępstw… Dzień odstępstw. To mi się podoba!
Rozmowę i oczekiwanie na dania główne umiliły nam małe przystawki podane przez kelnerkę w prezencie od restauracji. Były to pasztet z wątróbek oraz krem paprykowo-pomidorowy z dodatkiem pasty z czarnych oliwek podany z niewielką ilością pieczywa. To bardzo miło pobudziło nasze apetyty. Polecono nam również bardzo dobre, białe, wytrawne wino niemieckie Riesling, które idealnie zasmakowało mi i Kasi.
Nic dziwnego, że słyszałam wiele dobrych opinii na temat Zakładki, bo dania, które jedliśmy były wyśmienite. Nie dość, że bosko smakowały, to jeszcze wyglądały pięknie. Moja sałatka była idealnym połączeniem wytrawnego smaku mięsa kaczki ze słodkimi malinami oraz karmelizowaną pomarańczą. Kasia bardzo zachwalała rybę, Patryk był zadowolony z wyboru sałatki z grillowanym tuńczykiem a A. ze swojego steka.
Na koniec postanowiliśmy zaszaleć i wziąć deser. Patryk nie dał się skusić na nic większego jak kawa, jednak my razem z Kasią wybieraliśmy długo z karty deserów. Teraz, w internetowym menu restauracji widzę, że można skusić się na takie desery jak: tarta orzechowa (15zł), torcik a la czarny las (14zł) czy creme brulee mini (5zł), jednak wtedy w karcie widniały m.in.: beza z gałką lodów malinowych oraz ekler z kremem karmelowym i migdałami. Kasia i A. zdecydowali się na to pierwsze, ja na to drugie. Desery idealnie dopełniły nasz posiłek i popołudnie z przyjemnego zamieniło się w bardzo udane. 




  
 
















 
Na koniec chciałam dodać, że post piszę po prawie dwóch miesiącach od czasu naszych odwiedzin w Zakładce. Od tej pory Patryk Kosiniak zdążył już zamknąć sezon wyścigowy 2013 stając na drugim miejscu podium ostatniego wyścigu na torze w Lausitz w Niemczech i plasując się na 5tym miejscu w klasyfikacji generalnej Yamaha R6 Dunlop Cup!
Gratulacje Patryk!!! Smacznego w jesienne dni odstępstw! :D
 
* Dla niewtajemniczonych oraz wszystkich kobiet: Yamaha R6 to motocykl, a Yamaha R6 Dunlop Cup to seria wyścigów na profesjonalnych torach, głównie w Niemczech :D.

czwartek, 22 sierpnia 2013

Burgery z ciężarówki - Streat Slow Food

 
                Tak dawno już nie jedliśmy burgerów. Ostatnio tylko zdrowe sałatki lub słodkie śniadania. A tu okazuje się, że jesteśmy w tyle, bo na Kazimierzu pojawił się nowy, oryginalny burgerowóz. Czy, jak kto woli, food truck. Co prawda, nie jest to pierwszy tego typu pojazd w Krakowie, bo wszyscy znamy nyskę z kiełbaskami pod Halą Targową, ale można śmiało nazwać go drugim. Przynajmniej ja go tak nazywam, bo innych jeżdżących restauracji, jak na razie, nie zauważyłam.
                Burgerowóz, a dokładnie pojazd Streat Slow Food, stacjonuje na ulicy Kupa 10, a jeździ nim trzech chłopaków. Po przybyciu na miejsce od razu zagaduję do managera, Grześka, żeby opowiedział mi coś o idei food truck’u i o jedzeniu serwowanym przez jego kucharzy. Dowiaduję się, że chłopcy postanowili zrobić coś na własną rękę, wyremontowali i sprowadzili samochód znad morza a teraz przygotowują burgery z wymyślnymi dodatkami dla bywalców Kazimierza. Do tego, w mięso wołowe zaopatrują się w małej ubojni  w Swoszowicach a za dobrymi bułkami chodzili po wszystkich, chyba, piekarniach w Krakowie i okolicach. Ach…. Dowiaduję się jeszcze, że nie można w food truck’u płacić kartą, więc od razu po zamówieniu dwóch burgerów udajemy się do bankomatu. Na szczęście blisko, na Plac Nowy.
                 Pisałam o wymyślnych dodatkach. W menu, które obowiązywało tamtego dnia do wyboru były burgery: Leser, z wołowiną, serem lazur, gruszką karmelizowaną i rukolą (18zł) lub Szirak, z wołowiną, grasicą, sałatą, pomidorem i chutney’em agrestowym (20zł). Jeszcze burger, którego nie było w oficjalnym menu, ale Grzesiek jednym tchem wymienił wołowinę, buraka, ser feta, pomidora i rukolę (18zł). Kto nie lubi wymyślania, może zjeść pozycje klasyczne, zwykłego burgera (13zł), cheeseburgera (14zł) lub burgera BBQ (16zł), który jest podawany z sosem robionym przez Streat Slow Food Crew, czyli osobiście przez właścicieli. Poza burgerami na ulicy, powoli, można skonsumować Cevapa, czyli danie podane w bułce pita. W wersji SSF Crew z mięsem wołowo-wieprzowym z czosnkiem, papryką, cebulą i śmietaną (10zł).
                Ja wybrałam burakowego burgera, A. wybrał Lesera. Już po chwili, kiedy wróciliśmy z gotówką, burgery były gotowe. Zawinięte w papier i wielkie! Ja upaćkałam się cała, jedząc swojego do końca. Ale było warto. Mięso było bardzo dobre, bułka świeża i smaczna. Dodatki również oryginalnie skomponowane. Burak w burgerze to chyba pomysł specjalnie dla mnie. To jedno z moich ulubionych warzyw i uważam, że idealnie komponuje się z mięsem.
                Food Truck, jak już pisałam, stacjonuje na ulicy Kupa 10. Kto woli wziąć burgerowe zawiniątko na wynos, może spacerować konsumując. Kto woli zjeść na miejscu może, przysiąść na siedziskach zrobionych z palet i wygodnych poduszek lub przystanąć przy beczkach stylizowanych na stoliki. Serwetki są, jakby ktoś tak niezgrabnie konsumował jak ja. Przydały by się też plastikowe widelczyki by wspomóc się jeszcze bardziej.  

            


















sobota, 10 sierpnia 2013

Upalny lunch - Zielone Tarasy


Gorąco, było gorąco. Na szczęście już dzisiaj temperatura spadła i da się wytrzymać. Wszystkie okna w domu mam pootwierane i rozkoszuję się zimniejszym, choć i tak dość ciepłym powietrzem. Widok z okien przypomina mi lunch, który jedliśmy ostatnio w restauracji Zielone Tarasy, na dachu biurowca Herbewo.

Przy upale przekraczającym 30°C postanowiliśmy zrezygnować z klimatyzowanych pomieszczeń i udać się w miejsce, gdzie na dachu budynku, w cieniu parasoli i zieleni ,gorąco nie dokucza tak bardzo. Naszym pierwszym pomysłem był bar u Romana, na dachu Akademii Muzycznej, jednak szybko zorientowaliśmy się, że są wakacje i Roman będzie miał zamknięte. Tak trafiliśmy do Zielonych Tarasów.

Restauracja Zielone Tarasy jest miejscem, gdzie promuje się zdrowe żywienie. Ponoć do przygotowywania posiłków kucharze Zielonych Tarasów nie używają kostek rosołowych i kuchenki mikrofalowej. Pizza robiona jest na spodzie z mąki z pełnego przemiału a jajka do śniadania pochodzą od kur z wolnego wybiegu. W menu można znaleźć przystawki (14zł) i zupy (11zł). My jednak nie mieliśmy ochoty ani na śliwki w boczku z żurawinowym twarożkiem, ani na żurek z kiełbasą i ziemniakami. Od razu przeszliśmy do działu dania główne, gdzie ja wybierałam z sałatek a A. z dań rybnych. Sałatka z grillowanym łososiem, jajkiem w koszulce oraz roszponką (26zł) wydała mi bardziej odpowiednia na upał niż taka z dodatkiem kurczaka, boczku, pomidorów i grzanek (19zł). A. również był zdecydowany na łososia, jednak w ostatniej chwili postanowił spróbować łupacza ze szpinakiem na cieście francuskim (34zł).

Restauracja proponuje również zestawy lunchowe. Na stronie internetowej jest już podane menu na najbliższy dzień roboczy. Filet z kurczaka w płatkach kukurydzianych z salsą pomidorową, ryżem i surówką z marchewki to to danie, na które ja bym się zdecydowała.

W oczekiwaniu na jedzenie, rozkoszowaliśmy się pięknym widokiem z tarasu na Kościół Mariacki oraz Wawel. Uwielbiam miasto w promieniach słońca więc zrobiłam chyba milion zdjęć. A. zwiedzał również inne tarasy, gdzie odkrył miejsce z wygodnymi pufami, na których można było się wyłożyć. Wypiliśmy też hektolitry wody ze świeżą miętą i lodem.

Choć nie czekaliśmy długo, byłam już bardzo głodna, gdy dania pojawiły się na stoliku. Zaczęłam jeść sałatkę i przypomniałam sobie, że nie poprosiłam o podanie sosu osobno. Okazało się to dużym błędem, bo moja sałatka pływała w sosie. Stwierdziłam nawet, że to nie sałatka tylko zupa z dodatkiem sałaty. Jedzenie jej było męczące i choć mocno się starałam, byłam cała pochlapana. Pomijając te niedogodności sałatka mi smakowała. Łosoś, podany w dużych kawałkach, był smaczny a warzywa świeże i chrupiące. Inne wrażenia miał A. Ponoć jego danie nie było powalające. Delikatny smak ryby został w pełni zdominowany przez smak ciasta francuskiego.

Wrażenia z wizyty w Zielonych Tarasach mam bardzo mieszane. Słyszałam dużo dobrych opinii na temat tego miejsca i może nie trafiłam z wyborem na dania-hity. Na pewno muszę spróbować jeszcze pizzy na pełnoziarnistym spodzie. Może w towarzystwie polecających mi to miejsce.  W każdym razie nie pozostaje wątpliwością, że warto odwiedzić Zielone Tarasy dla samego widoku z dachu biurowca Herbewo.
 
























... gdzie jest Wally? :D