Gorąco, było
gorąco. Na szczęście już dzisiaj temperatura spadła i da się wytrzymać.
Wszystkie okna w domu mam pootwierane i rozkoszuję się zimniejszym, choć i tak
dość ciepłym powietrzem. Widok z okien przypomina mi lunch, który jedliśmy
ostatnio w restauracji Zielone Tarasy, na dachu biurowca Herbewo.
Przy upale
przekraczającym 30°C postanowiliśmy zrezygnować z klimatyzowanych pomieszczeń i
udać się w miejsce, gdzie na dachu budynku, w cieniu parasoli i zieleni ,gorąco
nie dokucza tak bardzo. Naszym pierwszym pomysłem był bar u Romana, na dachu Akademii Muzycznej, jednak szybko zorientowaliśmy się, że są wakacje i Roman
będzie miał zamknięte. Tak trafiliśmy do Zielonych Tarasów.
Restauracja
Zielone Tarasy jest miejscem, gdzie promuje się zdrowe żywienie. Ponoć do
przygotowywania posiłków kucharze Zielonych Tarasów nie używają kostek rosołowych
i kuchenki mikrofalowej. Pizza robiona jest na spodzie z mąki z pełnego
przemiału a jajka do śniadania pochodzą od kur z wolnego wybiegu. W menu można znaleźć
przystawki (14zł) i zupy (11zł). My jednak nie mieliśmy ochoty ani na śliwki w
boczku z żurawinowym twarożkiem, ani na żurek z kiełbasą i ziemniakami. Od razu
przeszliśmy do działu dania główne, gdzie ja wybierałam z sałatek a A. z dań
rybnych. Sałatka z grillowanym łososiem, jajkiem w koszulce oraz roszponką
(26zł) wydała mi bardziej odpowiednia na upał niż taka z dodatkiem kurczaka,
boczku, pomidorów i grzanek (19zł). A. również był zdecydowany na łososia,
jednak w ostatniej chwili postanowił spróbować łupacza ze szpinakiem na cieście
francuskim (34zł).
Restauracja
proponuje również zestawy lunchowe. Na stronie internetowej jest już podane
menu na najbliższy dzień roboczy. Filet z kurczaka w płatkach kukurydzianych z
salsą pomidorową, ryżem i surówką z marchewki to to danie, na które ja bym się
zdecydowała.
W oczekiwaniu
na jedzenie, rozkoszowaliśmy się pięknym widokiem z tarasu na Kościół Mariacki
oraz Wawel. Uwielbiam miasto w promieniach słońca więc zrobiłam chyba milion
zdjęć. A. zwiedzał również inne tarasy, gdzie odkrył miejsce z wygodnymi
pufami, na których można było się wyłożyć. Wypiliśmy też hektolitry wody ze
świeżą miętą i lodem.
Choć nie
czekaliśmy długo, byłam już bardzo głodna, gdy dania pojawiły się na stoliku.
Zaczęłam jeść sałatkę i przypomniałam sobie, że nie poprosiłam o podanie sosu
osobno. Okazało się to dużym błędem, bo moja sałatka pływała w sosie. Stwierdziłam
nawet, że to nie sałatka tylko zupa z dodatkiem sałaty. Jedzenie jej było
męczące i choć mocno się starałam, byłam cała pochlapana. Pomijając te
niedogodności sałatka mi smakowała. Łosoś, podany w dużych kawałkach, był
smaczny a warzywa świeże i chrupiące. Inne wrażenia miał A. Ponoć jego danie nie
było powalające. Delikatny smak ryby został w pełni zdominowany przez smak
ciasta francuskiego.
Wrażenia z wizyty
w Zielonych Tarasach mam bardzo mieszane. Słyszałam dużo dobrych opinii na temat
tego miejsca i może nie trafiłam z wyborem na dania-hity. Na pewno muszę
spróbować jeszcze pizzy na pełnoziarnistym spodzie. Może w towarzystwie
polecających mi to miejsce. W każdym
razie nie pozostaje wątpliwością, że warto odwiedzić Zielone Tarasy dla samego
widoku z dachu biurowca Herbewo.
... gdzie jest Wally? :D
Przecież ten łosoś jest po prostu zjarany! :o
OdpowiedzUsuńsuper opis, sałatka wygląda smacznie *.*
OdpowiedzUsuń