sobota, 10 sierpnia 2013

Upalny lunch - Zielone Tarasy


Gorąco, było gorąco. Na szczęście już dzisiaj temperatura spadła i da się wytrzymać. Wszystkie okna w domu mam pootwierane i rozkoszuję się zimniejszym, choć i tak dość ciepłym powietrzem. Widok z okien przypomina mi lunch, który jedliśmy ostatnio w restauracji Zielone Tarasy, na dachu biurowca Herbewo.

Przy upale przekraczającym 30°C postanowiliśmy zrezygnować z klimatyzowanych pomieszczeń i udać się w miejsce, gdzie na dachu budynku, w cieniu parasoli i zieleni ,gorąco nie dokucza tak bardzo. Naszym pierwszym pomysłem był bar u Romana, na dachu Akademii Muzycznej, jednak szybko zorientowaliśmy się, że są wakacje i Roman będzie miał zamknięte. Tak trafiliśmy do Zielonych Tarasów.

Restauracja Zielone Tarasy jest miejscem, gdzie promuje się zdrowe żywienie. Ponoć do przygotowywania posiłków kucharze Zielonych Tarasów nie używają kostek rosołowych i kuchenki mikrofalowej. Pizza robiona jest na spodzie z mąki z pełnego przemiału a jajka do śniadania pochodzą od kur z wolnego wybiegu. W menu można znaleźć przystawki (14zł) i zupy (11zł). My jednak nie mieliśmy ochoty ani na śliwki w boczku z żurawinowym twarożkiem, ani na żurek z kiełbasą i ziemniakami. Od razu przeszliśmy do działu dania główne, gdzie ja wybierałam z sałatek a A. z dań rybnych. Sałatka z grillowanym łososiem, jajkiem w koszulce oraz roszponką (26zł) wydała mi bardziej odpowiednia na upał niż taka z dodatkiem kurczaka, boczku, pomidorów i grzanek (19zł). A. również był zdecydowany na łososia, jednak w ostatniej chwili postanowił spróbować łupacza ze szpinakiem na cieście francuskim (34zł).

Restauracja proponuje również zestawy lunchowe. Na stronie internetowej jest już podane menu na najbliższy dzień roboczy. Filet z kurczaka w płatkach kukurydzianych z salsą pomidorową, ryżem i surówką z marchewki to to danie, na które ja bym się zdecydowała.

W oczekiwaniu na jedzenie, rozkoszowaliśmy się pięknym widokiem z tarasu na Kościół Mariacki oraz Wawel. Uwielbiam miasto w promieniach słońca więc zrobiłam chyba milion zdjęć. A. zwiedzał również inne tarasy, gdzie odkrył miejsce z wygodnymi pufami, na których można było się wyłożyć. Wypiliśmy też hektolitry wody ze świeżą miętą i lodem.

Choć nie czekaliśmy długo, byłam już bardzo głodna, gdy dania pojawiły się na stoliku. Zaczęłam jeść sałatkę i przypomniałam sobie, że nie poprosiłam o podanie sosu osobno. Okazało się to dużym błędem, bo moja sałatka pływała w sosie. Stwierdziłam nawet, że to nie sałatka tylko zupa z dodatkiem sałaty. Jedzenie jej było męczące i choć mocno się starałam, byłam cała pochlapana. Pomijając te niedogodności sałatka mi smakowała. Łosoś, podany w dużych kawałkach, był smaczny a warzywa świeże i chrupiące. Inne wrażenia miał A. Ponoć jego danie nie było powalające. Delikatny smak ryby został w pełni zdominowany przez smak ciasta francuskiego.

Wrażenia z wizyty w Zielonych Tarasach mam bardzo mieszane. Słyszałam dużo dobrych opinii na temat tego miejsca i może nie trafiłam z wyborem na dania-hity. Na pewno muszę spróbować jeszcze pizzy na pełnoziarnistym spodzie. Może w towarzystwie polecających mi to miejsce.  W każdym razie nie pozostaje wątpliwością, że warto odwiedzić Zielone Tarasy dla samego widoku z dachu biurowca Herbewo.
 
























... gdzie jest Wally? :D

 

 

 

2 komentarze: