poniedziałek, 18 lutego 2013

TurboKlo i Zub je - Restaurant Day Kraków

    Udowadniałam już kiedyś, że “musieć znaczy chcieć”. Teraz przyszedł czas na refleksję o “chcieć to móc”. Bo gdy się chce i ma się wyobraźnię wszystko jest możliwe. Do przepisu na sukces dodała bym jeszcze kreatywnych ludzi oraz, koniecznie, czas i miejsce. I tak, zaczynając od końca, mam 17 luty 2013 oraz Bal na Zabłociu. Dalej do równania dopisują się Rafał Zub oraz Klaudia Kozubek. Chęć? Zostać szefem kuchni na jeden dzień! I tu zaczyna działać wyobraźnia. Może by tak zamienić lokalną knajpkę w śródziemnomorską restaurację z przysmakami kuchni greckiej i hiszpańskiej? Choć na jeden dzień? Oczywiście, że zmienić!
    Dla wielu ludzi, pasjonatów gotowania, 17sty dzień lutego otworzył możliwość zrealizowania kreatywnych projektów kulinarnych. Był to międzynarodowy Restaurant Day, gdzie każdy mógł na jeden dzień otworzyć swoją wymarzoną restaurację w jakiejkolwiek formie. Na świecie Restaurant Day obchodzono m.in w Finlandii (skąd wywodzi się impreza), w Holandii, Niemczech a nawet Meksyku czy Brazylii. W Polsce kucharze-amatorzy gotowali m.in w Poznaniu, Warszawie, Wrocławiu czy Łodzi. W Krakowie wszystko odbyło się w Balu na Zabłociu.
    Około 13stej, albo nawet lekko wcześniej, zjawiliśmy się w lokalu żeby dowiedzieć się jak to wszystko wygląda. Szczerze mówiąc, oprócz dość zatłoczonego wnętrza, nie było widać oznak magii. Dopiero, gdy zajrzałam na zaplecze, gdzie krzątali się główni bohaterowie oraz gdy zobaczyłam dania, które wyczarowali dotarło do mnie to, że inicjatywa Restaurant Day jest na prawdę niesamowita. Od razu zaraziłam się atmosferą i też zaczęłam realizować moją pasję tj obfotografowałam wszystkie możliwe dania i poprzeszkadzałam kucharzom dokumentując ich pracę. Przy tym wszystkim jeszcze jedno mi się udzieliło - poczułam się wyjątkowo, jakbym na jeden dzień została barmanką (o czym kiedyś skrycie marzyłam – może chłopaki z Balu pozwolą mi wejść za bar jeszcze kiedyś :).
    W końcu przyszedł czas na spróbowanie smakołyków, które Klaudia i Rafał przygotowali. Ona była odpowiedzialna za dania greckie, on za hiszpańskie. Z dań greckich do wyboru pojawiła się sałatka grecka ze składnikami z wyspy Zakinthos, pita Souvlan z domowymi tzatzikami, mousaka z jagnięciną, wołowiną i bakłażanem oraz galaktoboureko czyli kremowe ciasto z syropem i owocami. Hiszpańską kuchnię reprezentowały tortilla espanola, sałatka z pikantnym chorizo, paella z owocami morza oraz flan z karmelem. Ja skusiłam się na pitę a A. na paellę Oba dania były bardzo dobre. Mięso podane w bułce pita było bardzo dobrze przyprawione a tzatziki mocno czosnkowe. Paella wyglądała pięknie a smakowała jeszcze lepiej. Teraz żałuje, że nie spróbowaliśmy jeszcze mousaki i chorizo ale trzymaliśmy miejsce na flan.
    Następny Restaurant Day w maju, konkretnie 18go maja. Bal na pewno będzie udostępniał wtedy swoją kuchnię kolejnym chętnym. Może ja też coś wymyślę i sproszę ludzi do mojego salonu? A co? Na jeden dzień!
 




























 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz