Udowadniałam już kiedyś, że “musieć znaczy chcieć”. Teraz przyszedł
czas na refleksję o “chcieć to móc”. Bo gdy się chce i ma się wyobraźnię
wszystko jest możliwe. Do przepisu na sukces dodała bym jeszcze kreatywnych
ludzi oraz, koniecznie, czas i miejsce. I tak, zaczynając od końca, mam 17 luty
2013 oraz Bal na Zabłociu. Dalej do równania dopisują się Rafał Zub oraz Klaudia
Kozubek. Chęć? Zostać szefem kuchni na jeden dzień! I tu zaczyna działać
wyobraźnia. Może by tak zamienić lokalną knajpkę w śródziemnomorską restaurację
z przysmakami kuchni greckiej i hiszpańskiej? Choć na jeden dzień? Oczywiście,
że zmienić!
Dla wielu ludzi, pasjonatów gotowania, 17sty dzień lutego otworzył
możliwość zrealizowania kreatywnych projektów kulinarnych. Był to międzynarodowy
Restaurant Day, gdzie każdy mógł na jeden dzień otworzyć swoją wymarzoną
restaurację w jakiejkolwiek formie. Na świecie Restaurant Day obchodzono m.in w
Finlandii (skąd wywodzi się impreza), w Holandii, Niemczech a nawet Meksyku czy
Brazylii. W Polsce kucharze-amatorzy gotowali m.in w Poznaniu, Warszawie,
Wrocławiu czy Łodzi. W Krakowie wszystko odbyło się w Balu na Zabłociu.
Około 13stej, albo nawet lekko wcześniej, zjawiliśmy się w lokalu żeby
dowiedzieć się jak to wszystko wygląda. Szczerze mówiąc, oprócz dość
zatłoczonego wnętrza, nie było widać oznak magii. Dopiero, gdy zajrzałam na
zaplecze, gdzie krzątali się główni bohaterowie oraz gdy zobaczyłam dania, które
wyczarowali dotarło do mnie to, że inicjatywa Restaurant Day jest na prawdę
niesamowita. Od razu zaraziłam się atmosferą i też zaczęłam realizować moją
pasję tj obfotografowałam wszystkie możliwe dania i poprzeszkadzałam kucharzom
dokumentując ich pracę. Przy tym wszystkim jeszcze jedno mi się udzieliło
- poczułam się wyjątkowo, jakbym na jeden dzień została barmanką (o czym kiedyś
skrycie marzyłam – może chłopaki z Balu pozwolą mi wejść za bar jeszcze kiedyś
:).
W końcu przyszedł czas na spróbowanie smakołyków, które Klaudia i Rafał
przygotowali. Ona była odpowiedzialna za dania greckie, on za hiszpańskie. Z dań
greckich do wyboru pojawiła się sałatka grecka ze składnikami z wyspy Zakinthos,
pita Souvlan z domowymi tzatzikami, mousaka z jagnięciną, wołowiną i
bakłażanem oraz galaktoboureko czyli kremowe ciasto z syropem i owocami.
Hiszpańską kuchnię reprezentowały tortilla espanola, sałatka z pikantnym
chorizo, paella z owocami morza oraz flan z karmelem. Ja skusiłam się na pitę a
A. na paellę Oba dania były bardzo dobre. Mięso podane w bułce pita było bardzo
dobrze przyprawione a tzatziki mocno czosnkowe. Paella wyglądała pięknie a
smakowała jeszcze lepiej. Teraz żałuje, że nie spróbowaliśmy jeszcze mousaki i
chorizo ale trzymaliśmy miejsce na flan.
Następny Restaurant Day w maju, konkretnie 18go maja. Bal na pewno
będzie udostępniał wtedy swoją kuchnię kolejnym chętnym. Może ja też coś wymyślę
i sproszę ludzi do mojego salonu? A co? Na jeden dzień!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz