piątek, 15 lutego 2013

Ona i On - PapaYo

    Naprawdę zadziwiające rzeczy dzieją się na tym naszym Zabłociu. Mamy Foodstock w klubie Fabryka sfilmowany przez nas ostatnio. Mamy Bal, do którego koniecznie idziemy jutro na śniadanie i targi lokalnej żywności. Mamy kawiarnię Sweet Surrender, gdzie kawa leje się strumieniami. Mamy też jedno miejsce na oku, które dopiero zamierzamy odwiedzić. I jak się właśnie okazuje mamy też PapaYo, restaurację na ulicy Dekerta 24.
     O restauracji dowiedzieliśmy się przy okazji wybierania miejsc na walentynkowe wyjście. Wiadomo, my, blogerzy knajpiani, nie możemy siedzieć w domu w takie święto. Musimy ruszyć w teren i eksplorować. Pomysł na PapaYo sam wpadł do naszych głów, a raczej do naszych facebookowych profili jako wydarzenie. W związku z walentynkami restauracja zaprosiła na występ moją znajomą wokalistkę, Magdę Grodecką, by specjalnie dla zakochanych gości zaśpiewała w towarzystwie pianisty. W takim składzie, Ona i On, zaprezentowali najpiękniejsze miłosne piosenki. Nawet nie przeglądaliśmy innych opcji. Wizja miłego, 5-cio minutowego spaceru do restauracji oraz kolacji przy świecach przy pięknej muzyce przekonała nas do spędzenia wieczoru w PapaYo.
    Knajpka mieści się w biurowcu Diamante Plaza i na początku miałam obawy, że może być to “stołówka pracownicza”. Jednak po wejściu, gdy zobaczyłam miły, nowoczesny wystrój wnętrza oraz piękne walentynkowe dekoracje stolików po tych obawach nie został nawet ślad. Gdy w końcu wybraliśmy stolik (chciałam mieć dobry widok na scenę :) zabraliśmy się za przeglądanie menu. Do wyboru mieliśmy specjalne walentynkowe menu dla dwojga, w dwóch wersjach cenowych oraz standardowe menu restauracji. Nie chcieliśmy bardzo dużo jeść więc wykwintne menu z przystawkami i deserami odłożyliśmy na bok a z karty wybraliśmy makarony – z tuńczykiem (19zł) oraz z boczkiem, pomidorem i chili (19zł). Do tego obowiązkowo wino (55zł za butelkę), które można było wybrać spośród czterech rodzajów: białe, czerwone, półwytrawne, wytrawne. Trochę zdziwił mnie ten znikomy wybór bo butelki z trunkiem dumnie prezentowały się na specjalnych półkach do wina. Z innych dań w karcie do wyboru mieliśmy sałatki (od ok 18zł do 24zł), makarony (od 16zł do 24zł), pizze (od 16zl do 35zł) oraz dania główne takie jak grillowany filet z indyka w sosie z zielonego pieprzu (24zł) lub rostbef wołowy z sosem gorgonzola (33zł).
    Gdy dostałam już kieliszek wina rozpoczęła się muzyka, która wprowadziła przyjemny, walentynkowy nastrój. Niezbyt tylko rozumiem dlaczego podczas całego koncertu wielkie telewizory nadawały wizję programów muzycznych, gdzie pojawiła się i znikała Lady Gaga i sam Pan Gangnam. Trudno się było skupić na muzyce a co dopiero na ukochanym :(
     Nasze makarony okazały się duże i smaczne więc koniec końców najedliśmy się bardzo, zupełnie inaczej niż planowaliśmy. Nasz miły wieczór w PapaYo skończył się około 22:00 kiedy w butelce nie było już wina a Magda zaśpiewała ostatnią piosenkę. Dobrze, że do domu mieliśmy zaledwie parę wesołych kroków.
 




















 

1 komentarz: