Naprawdę zadziwiające rzeczy dzieją się na tym naszym Zabłociu. Mamy Foodstock w klubie Fabryka sfilmowany przez nas ostatnio. Mamy Bal, do którego koniecznie idziemy jutro na śniadanie i
targi lokalnej żywności. Mamy kawiarnię Sweet Surrender, gdzie kawa
leje się strumieniami. Mamy też jedno miejsce na oku, które dopiero
zamierzamy odwiedzić. I jak się właśnie okazuje mamy też PapaYo, restaurację na
ulicy Dekerta 24.
O restauracji
dowiedzieliśmy się przy okazji wybierania miejsc na walentynkowe
wyjście. Wiadomo, my, blogerzy knajpiani, nie możemy siedzieć w
domu w takie święto. Musimy ruszyć w teren i eksplorować. Pomysł na PapaYo sam
wpadł do naszych głów, a raczej do naszych facebookowych profili jako
wydarzenie. W związku z walentynkami restauracja zaprosiła na występ moją
znajomą wokalistkę, Magdę Grodecką, by specjalnie dla zakochanych gości
zaśpiewała w towarzystwie pianisty. W takim składzie, Ona i On, zaprezentowali
najpiękniejsze miłosne piosenki. Nawet nie
przeglądaliśmy innych opcji. Wizja miłego, 5-cio minutowego spaceru do
restauracji oraz kolacji przy świecach przy pięknej muzyce przekonała nas do
spędzenia wieczoru w PapaYo.
Knajpka mieści się w
biurowcu Diamante Plaza i na początku miałam obawy, że może być to “stołówka
pracownicza”. Jednak po wejściu, gdy zobaczyłam miły, nowoczesny wystrój wnętrza
oraz piękne walentynkowe dekoracje stolików po tych obawach nie został nawet
ślad. Gdy w końcu wybraliśmy stolik (chciałam mieć dobry widok na scenę :) zabraliśmy
się za przeglądanie menu. Do wyboru mieliśmy specjalne walentynkowe menu dla
dwojga, w dwóch wersjach cenowych oraz standardowe menu restauracji. Nie
chcieliśmy bardzo dużo jeść więc wykwintne menu z przystawkami i deserami
odłożyliśmy na bok a z karty wybraliśmy makarony – z tuńczykiem (19zł) oraz z
boczkiem, pomidorem i chili (19zł). Do tego obowiązkowo wino (55zł za butelkę), które można było wybrać
spośród czterech rodzajów: białe, czerwone, półwytrawne, wytrawne. Trochę
zdziwił mnie ten znikomy wybór bo butelki z trunkiem dumnie prezentowały się na
specjalnych półkach do wina. Z innych dań w karcie do wyboru mieliśmy sałatki
(od ok 18zł do 24zł), makarony (od 16zł do 24zł), pizze (od 16zl do 35zł) oraz
dania główne takie jak grillowany filet z indyka w sosie z zielonego pieprzu
(24zł) lub rostbef wołowy z sosem gorgonzola (33zł).
Gdy dostałam już
kieliszek wina rozpoczęła się muzyka, która wprowadziła przyjemny,
walentynkowy nastrój. Niezbyt tylko rozumiem dlaczego podczas całego koncertu
wielkie telewizory nadawały wizję programów muzycznych, gdzie pojawiła się i
znikała Lady Gaga i sam Pan Gangnam. Trudno się było
skupić na muzyce a co dopiero na ukochanym :(
Nasze makarony okazały
się duże i smaczne więc koniec końców najedliśmy się bardzo, zupełnie inaczej
niż planowaliśmy. Nasz miły wieczór w PapaYo skończył się około 22:00 kiedy w
butelce nie było już wina a Magda zaśpiewała ostatnią piosenkę.
Dobrze, że do domu mieliśmy zaledwie parę wesołych kroków.
muszę się tam wybrać następnym razem!
OdpowiedzUsuń