czwartek, 18 października 2012

Zielony dzień - Zielona Kuchnia

     Nastał środek tygodnia. Ja, jak zwykle wygłodniała po pracy postanowiłam, że tym razem nie chwycę czegoś “na szybko”. Miałam ochotę na coś zdrowego, zielonego, witaminowego. Wprawne oko przeglądacza zdjęć zauważy, że zielony nastrój tak udzielił się mi i A., że nawet niechcący ubraliśmy się na zielono. Z knajp na naszej liście “do odwiedzenia” najbardziej na popołudniowy, zdrowy lunch nadawała się restauracja Zielona Kuchnia na ulicy Grabowskiego, przecznicy od ul. Karmelickiej.
     Ze strony internetowej restauracji www.zielonakuchnia.eu można wyczytać, że Zielona Kuchnia to nie tylko miejsce gdzie serwuje się dania. To całe przedsięwzięcie, które do dyspozycji klientów stawia również catering dietetyczny. Kiedyś sama myślałam o tego typu biznesie ale ostatecznie stwierdziłam, że to ja chętnie sama skorzystałabym z cateringu dietetycznego zamiast serwować go innym :)
     Zaraz po wejściu do podwórka kamienicy, gdzie mieści się restauracja trafiliśmy do przemiłego ogródka. Niestety pomimo pełnego słońca pogoda nie sprzyja już przesiadywaniu na świeżym powietrzu więc na posiłek udaliśmy się do środka. Tam jedna sala przeznaczona dla gości mieściła około 5 stolików i bar, po schodkach do góry można było się udać do sal, gdzie organizowane są imprezy zamknięte. Usiedliśmy przy stoliku w rogu pomieszczenia ale oprócz nas nie było w lokalu nikogo.
     W menu szukałam głównie sałatek. Jak już pisałam miałam ochotę na zdrowy lunch. Do wyboru 5 rodzajów. Z grillowaną kaczką, z łososiem, z kozim serem, z kurczakiem oraz z grillowanymi warzywami. Pierwsze trzy w cenie 25 złotych, ostatnie dwie w cenie 23 złote. Mój wybór padł na grillowaną kaczkę głównie ze względu na nią ale też i pozostałe składniki sałatki. Miałam dostać mix rukoli, roszponki i sałaty lodowej oraz świeże maliny, kawałki pomarańczy i gruszki. Wybór A. padł na klasyk tj. na sałatkę z łososiem podaną z mixem sałat, pomidorkami koktajlowymi, koprem włoskim, cebulą oraz ziołowym pesto.
     Oprócz sałatek w menu można znaleźć jeszcze zupy, dania główne, makarony i desery. Niestety jak na moje oko wszystkie te pozycje są bardzo drogie. Za zupę trzeba zapłacić 12/17zł. Za makaron 24zł. Danie główne to wydatek od 32zł do 55zł.
     W oczekiwaniu na sałatki podano nam przystawkę, którą były plasterki warzyw: ogórka, papryki, marchewki i pomidora podane z dipem czosnkowym. Muszę przyznać, że marchewka z czosnkiem to niebanalne połączenie, które zapadnie w mojej pamięci i będę się nim wspomagać zawsze wtedy, kiedy będą mnie odwiedzać goście. Jedyne do czego muszę się tu przyczepić to ilość sosu, który skończył się zanim zamoczyliśmy wszystkie warzywa. Moim zdaniem nie powinno go zabraknąć.
    Sałatki podane na nasz stolik prezentowały się świetnie. Kawałki mięsa i świeże maliny w moim daniu oraz grillowany, duży kawałek łososia na sałacie w daniu A. były na prawdę apetyczne. Wszystko było również świeże i mocno aromatyczne. Po spróbowaniu stwierdzam jednak, że moja kaczka była zbyt... gumowa. Nie sądzę, że tak właśnie powinna smakować. Sałatkę uratowały jednak te świeże maliny, gruszka i pomarańcza. W sałatce A. przyczepiamy się do stanu jej “naoliwienia”. Każdy listek sałaty, każdy dodatek był tak skąpany w oliwie, że A. przyznał, że była to najbardziej “naoliwiona” sałatka z łososiem jaką jadł w życiu.
    Ogólne wrażenie jakie pozostawiła na nas Zielona Kuchnia jest do poprawienia. Jednak biorąc pod uwagę cennik nie cięgnie mnie tam mocno. Szkoda, bo gdy mam zielony dzień to miejsce miało szansę na zostanie “moim miejscem”.
 
















 

1 komentarz: