Nastał środek tygodnia. Ja, jak zwykle wygłodniała po pracy
postanowiłam, że tym razem nie chwycę czegoś “na szybko”. Miałam ochotę na coś
zdrowego, zielonego, witaminowego. Wprawne oko przeglądacza zdjęć zauważy, że
zielony nastrój tak udzielił się mi i A., że nawet niechcący ubraliśmy się na
zielono. Z knajp na naszej liście “do odwiedzenia” najbardziej na popołudniowy,
zdrowy lunch nadawała się restauracja Zielona Kuchnia na ulicy Grabowskiego,
przecznicy od ul. Karmelickiej.
Ze strony internetowej restauracji www.zielonakuchnia.eu można wyczytać, że
Zielona Kuchnia to nie tylko miejsce gdzie serwuje się dania. To całe
przedsięwzięcie, które do dyspozycji klientów stawia również catering
dietetyczny. Kiedyś sama myślałam o tego typu biznesie ale ostatecznie
stwierdziłam, że to ja chętnie sama skorzystałabym z cateringu dietetycznego
zamiast serwować go innym :)
Zaraz po wejściu do podwórka kamienicy, gdzie mieści się restauracja
trafiliśmy do przemiłego ogródka. Niestety pomimo pełnego słońca pogoda nie
sprzyja już przesiadywaniu na świeżym powietrzu więc na posiłek udaliśmy się do
środka. Tam jedna sala przeznaczona dla gości mieściła około 5 stolików i bar,
po schodkach do góry można było się udać do sal, gdzie organizowane są imprezy
zamknięte. Usiedliśmy przy stoliku w rogu pomieszczenia ale oprócz nas nie było
w lokalu nikogo.
W menu szukałam głównie sałatek. Jak już pisałam miałam ochotę na
zdrowy lunch. Do wyboru 5 rodzajów. Z grillowaną kaczką, z łososiem, z kozim
serem, z kurczakiem oraz z grillowanymi warzywami. Pierwsze trzy w cenie 25
złotych, ostatnie dwie w cenie 23 złote. Mój wybór padł na grillowaną kaczkę
głównie ze względu na nią ale też i pozostałe składniki sałatki. Miałam dostać
mix rukoli, roszponki i sałaty lodowej oraz świeże maliny, kawałki pomarańczy i
gruszki. Wybór A. padł na klasyk tj. na sałatkę z łososiem podaną z mixem sałat,
pomidorkami koktajlowymi, koprem włoskim, cebulą oraz ziołowym pesto.
Oprócz sałatek w menu można znaleźć jeszcze zupy, dania główne,
makarony i desery. Niestety jak na moje oko wszystkie te pozycje są bardzo
drogie. Za zupę trzeba zapłacić 12/17zł. Za makaron 24zł. Danie główne to
wydatek od 32zł do 55zł.
W oczekiwaniu na sałatki podano nam przystawkę, którą były plasterki
warzyw: ogórka, papryki, marchewki i pomidora podane z dipem czosnkowym. Muszę
przyznać, że marchewka z czosnkiem to niebanalne połączenie, które zapadnie w
mojej pamięci i będę się nim wspomagać zawsze wtedy, kiedy będą mnie odwiedzać
goście. Jedyne do czego muszę się tu przyczepić to ilość sosu, który skończył
się zanim zamoczyliśmy wszystkie warzywa. Moim zdaniem nie powinno go
zabraknąć.
Sałatki podane na nasz stolik prezentowały się świetnie. Kawałki mięsa
i świeże maliny w moim daniu oraz grillowany, duży kawałek łososia na sałacie w
daniu A. były na prawdę apetyczne. Wszystko było również świeże i mocno
aromatyczne. Po spróbowaniu stwierdzam jednak, że moja kaczka była zbyt...
gumowa. Nie sądzę, że tak właśnie powinna smakować. Sałatkę uratowały jednak te
świeże maliny, gruszka i pomarańcza. W sałatce A. przyczepiamy się do stanu jej
“naoliwienia”. Każdy listek sałaty, każdy dodatek był tak skąpany w oliwie, że
A. przyznał, że była to najbardziej “naoliwiona” sałatka z łososiem jaką jadł w
życiu.
Ogólne wrażenie jakie pozostawiła na nas Zielona Kuchnia jest do poprawienia.
Jednak biorąc pod uwagę cennik nie cięgnie mnie tam mocno. Szkoda, bo gdy mam
zielony dzień to miejsce miało szansę na zostanie “moim miejscem”.
Naprawdę śietnie napisane. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń