wtorek, 17 lipca 2012

Pomimo szczerych chęci - La Petite France

    Nigdy nie byłam we Francji. Choć może kiedyś… ale tylko na chwilunię, tylko przejazdem.  Nic nie smakowałam, nic nie zwiedzałam, po prostu wpadłam i wypadłam. Dlatego, może, właśnie tak trudno mi docenić miejsce, gdzie wybrałam się ostatnio.
    Bardzo często przechodząc ulicą św. Tomasza zaglądałam tam zauroczona. Zauroczona słoikami, butelkami, serami i kiełbaskami wystawionymi na półkach. La Petite France. Mała Francja w Krakowie.
   Niestety po przykrym incydencie, który szczegółowo opisałam w poprzednim poście, pomimo podjęcia drugiej próby przekonania się, moja niechęć do tego miejsca nie ustąpiła. Poszliśmy tam z przyjaciółmi na wieczorną przekąskę. Wertując kartę natknęliśmy się na sałatki, kanapki, wybór wędlin i serów. Wszystko w przedziale cenowym od paru do parudziesięciu złotych. Zamówiliśmy zupę-krem z cukinii, sałatki z owocami i różnymi rodzajami sera oraz francuską quiche z warzywami  i kozim serem. Do tego po kieliszku wina polecanego przez lokal.
    Polecone wino było ok ,jednak nie mogłam zrozumieć jak w francuskiej knajpce można podać wino w nieeleganckim kieliszku z przeceny w Ikei. Choć może to tylko moja fanaberia. Dania również nie były powalające. Sałatki pani kelnerka przyrządzała na głównym barze, w tym samy miejscu, gdzie inna kasowała następne zamówienie. Wybrana przez nas quiche została zapomniana i podano ją zimną zaraz po deserze. No ale właśnie, deser…
    Francuski croissant z nadzieniem czekoladowym.  Powiedzmy sobie szczerze. Świeżo upieczony i ciepły nie mógł smakować źle. Po zjedzeniu tej słodkości stwierdziłam, że pozwolę małej Francji pobyć jeszcze chwilę w Krakowie. Potem odwiedzę ją jeszcze raz. Może wtedy uda mi się nie tylko popatrzeć na piękną wystawę ale również poczuć to miejsce.















5 komentarzy:

  1. Miluchno tu. ;))
    Na bloga natrafiłam w czasie poszukiwania informacji o EdoSushi i chyba zacznę tutaj częściej zaglądać. Nie raz mam problem i zagwozdkę, gdzie tym razem się wybrać z Lubym, bo znane nam miejsca już się "opaczyły". Brakuje mi tylko jednego - droga Dario, mogłabyś podawać przybliżone ceny? Bo niestety drogo/tanio to pojęcia względne. ;)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej, dzieki za miłe słowa :) Zapraszam częściej i postaram się o bardziej szczegółową relację w zakresie cen.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobrze wiedzieć, że nie tylko ja nie mogę się przekonać do tego miejsca;)
    A w ogóle to super blog Daria!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Dzięki, mam nadzięję na częstsze odwiedziny :)

    OdpowiedzUsuń
  5. we wszystkich tego typu barach i bistro we Francji, a także we Włoszech, wino podaje się właśnie w takich kieliszkach. tylko bardzo eleganckie restauracje, mają duże kielichy! więc w PF wszystko jest w idealnej zgodzie z oryginalna tradycją :)
    pozdrawiam
    Maja

    OdpowiedzUsuń