Nigdy nie byłam we Francji. Choć może kiedyś… ale tylko na
chwilunię, tylko przejazdem. Nic nie smakowałam, nic nie zwiedzałam, po prostu
wpadłam i wypadłam. Dlatego, może, właśnie tak trudno mi docenić miejsce, gdzie
wybrałam się ostatnio.
Bardzo często przechodząc ulicą św. Tomasza zaglądałam tam zauroczona. Zauroczona słoikami, butelkami, serami i kiełbaskami wystawionymi na półkach. La Petite France. Mała Francja w Krakowie.
Niestety po przykrym incydencie, który szczegółowo opisałam w poprzednim poście, pomimo podjęcia drugiej próby przekonania się, moja niechęć do tego miejsca nie ustąpiła. Poszliśmy tam z przyjaciółmi na wieczorną przekąskę. Wertując kartę natknęliśmy się na sałatki, kanapki, wybór wędlin i serów. Wszystko w przedziale cenowym od paru do parudziesięciu złotych. Zamówiliśmy zupę-krem z cukinii, sałatki z owocami i różnymi rodzajami sera oraz francuską quiche z warzywami i kozim serem. Do tego po kieliszku wina polecanego przez lokal.
Polecone wino było ok ,jednak nie mogłam zrozumieć jak w francuskiej knajpce można podać wino w nieeleganckim kieliszku z przeceny w Ikei. Choć może to tylko moja fanaberia. Dania również nie były powalające. Sałatki pani kelnerka przyrządzała na głównym barze, w tym samy miejscu, gdzie inna kasowała następne zamówienie. Wybrana przez nas quiche została zapomniana i podano ją zimną zaraz po deserze. No ale właśnie, deser…
Francuski croissant z nadzieniem czekoladowym. Powiedzmy sobie szczerze. Świeżo upieczony i ciepły nie mógł smakować źle. Po zjedzeniu tej słodkości stwierdziłam, że pozwolę małej Francji pobyć jeszcze chwilę w Krakowie. Potem odwiedzę ją jeszcze raz. Może wtedy uda mi się nie tylko popatrzeć na piękną wystawę ale również poczuć to miejsce.
Bardzo często przechodząc ulicą św. Tomasza zaglądałam tam zauroczona. Zauroczona słoikami, butelkami, serami i kiełbaskami wystawionymi na półkach. La Petite France. Mała Francja w Krakowie.
Niestety po przykrym incydencie, który szczegółowo opisałam w poprzednim poście, pomimo podjęcia drugiej próby przekonania się, moja niechęć do tego miejsca nie ustąpiła. Poszliśmy tam z przyjaciółmi na wieczorną przekąskę. Wertując kartę natknęliśmy się na sałatki, kanapki, wybór wędlin i serów. Wszystko w przedziale cenowym od paru do parudziesięciu złotych. Zamówiliśmy zupę-krem z cukinii, sałatki z owocami i różnymi rodzajami sera oraz francuską quiche z warzywami i kozim serem. Do tego po kieliszku wina polecanego przez lokal.
Polecone wino było ok ,jednak nie mogłam zrozumieć jak w francuskiej knajpce można podać wino w nieeleganckim kieliszku z przeceny w Ikei. Choć może to tylko moja fanaberia. Dania również nie były powalające. Sałatki pani kelnerka przyrządzała na głównym barze, w tym samy miejscu, gdzie inna kasowała następne zamówienie. Wybrana przez nas quiche została zapomniana i podano ją zimną zaraz po deserze. No ale właśnie, deser…
Francuski croissant z nadzieniem czekoladowym. Powiedzmy sobie szczerze. Świeżo upieczony i ciepły nie mógł smakować źle. Po zjedzeniu tej słodkości stwierdziłam, że pozwolę małej Francji pobyć jeszcze chwilę w Krakowie. Potem odwiedzę ją jeszcze raz. Może wtedy uda mi się nie tylko popatrzeć na piękną wystawę ale również poczuć to miejsce.
Miluchno tu. ;))
OdpowiedzUsuńNa bloga natrafiłam w czasie poszukiwania informacji o EdoSushi i chyba zacznę tutaj częściej zaglądać. Nie raz mam problem i zagwozdkę, gdzie tym razem się wybrać z Lubym, bo znane nam miejsca już się "opaczyły". Brakuje mi tylko jednego - droga Dario, mogłabyś podawać przybliżone ceny? Bo niestety drogo/tanio to pojęcia względne. ;)
Pozdrawiam!
Hej, dzieki za miłe słowa :) Zapraszam częściej i postaram się o bardziej szczegółową relację w zakresie cen.
OdpowiedzUsuńDobrze wiedzieć, że nie tylko ja nie mogę się przekonać do tego miejsca;)
OdpowiedzUsuńA w ogóle to super blog Daria!!
Dzięki, mam nadzięję na częstsze odwiedziny :)
OdpowiedzUsuńwe wszystkich tego typu barach i bistro we Francji, a także we Włoszech, wino podaje się właśnie w takich kieliszkach. tylko bardzo eleganckie restauracje, mają duże kielichy! więc w PF wszystko jest w idealnej zgodzie z oryginalna tradycją :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Maja