Sezon grillowy został już dawno temu rozpoczęty. My wtedy w
nieco studenckich okolicznościach miasta delektowaliśmy się kiełbaską zakupioną
w pewnej sieci handlowej popijaną wodą ognistą z dość oryginalnego naczynia.
Jednak wakacje, które niedawno się rozpoczęły natchnęły nas do kontynuowania
sezonu grillowego. Tym razem sezonu nad jeziorkiem, zwieńczonego
ugryzieniami komarów, setek muszek i innych żyjątek bożych. Jednak, jak to my,
postanowiliśmy na grillu upiec coś innego niż zwykle. Innowacja, jak się
okazuje, to nasze drugie imię. O blogu nie pomyśleliśmy w chwili podejmowania decyzji.
Dopiero oglądając zdjęcia postanowiliśmy podzielić się wrażeniami z wspaniałej
kolacji pod gołym niebem.
Innowacją, o której wspomniałam były ziemniaczki pieczone w żarze
grilla podane z grillowanym boczkiem, płynnym czosnkiem oraz białym,
zarumienionym na chrupko chlebem. Aby ziemniaki dobrze się upiekły muszą oczywiście
spędzić trochę czasu w gorącym popiele, ale z popiołem nie było u nas problemu.
Do rozpalonego brykietu dodaliśmy dość sporo suchych patyków by powstał cudowny
żar. Same ziemniaki zawinęliśmy w folie aluminiową aby uchronić je przed
przypaleniem. Na samym początku pieczenia na ruszt poszły dwie pełne
główki czosnku, który po dłuższej chwili spędzonej w gorącu zrobił się bosko
płynny i możliwy do rozsmarowania. Plasterki boczku razem z chlebkiem
przyrumieniliśmy i oto na porcelanowych talerzach wyciągniętych z romantycznego
kosza piknikowego zagościło wspaniałe danie. Do tego wszystkiego butelka
złocistego napoju, kieliszek wzmocnionego soku z winogron, karty, świece by
doborowe towarzystwo i nic już więcej nie było potrzebne do wspaniałej kolacji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz