Fatum, ale nie przejmuję się. Wiem, że czasem jest miło i smakuje,
czasem jest na odwrót. Już od ponad 100 postów tak samo. Bo jak nie opisać
czegoś wspaniałego tak, by nie było nachalnej reklamy i podejrzeń o kupioną
opinię? Jak nie opisać zawodu tak, by nie robić przykrości i obronić się przed
komentarzami o braku rozeznania? No nie da się! Dlatego idę dalej i dalej będę
stosować zasadę, którą polecam wszystkim: zacznij od początku, dowiedz się
więcej, dowiedz się jeszcze więcej i wtedy oceniaj.
Tak właśnie było przy okazji restauracji włoskiej Luigi 1930, która
mieści się przy ulicy Karmelickiej. Restaurację wynaleźliśmy w pewnym
internetowym zestawieniu. Kolejna knajpka szczycąca się najlepsza kawą w
Krakowie oraz nowoczesnym włoskim obliczem. Wybraliśmy się tam na popołudniowy
lunch. Na włoską pizzę i kawę.
Wnętrze dość obszerne, z plastikowymi krzesłami, kolorowymi kanapami i
wielkim napisem głoszącym nazwę knajpki na suficie. W menu przekąski, kanapki,
sałatki, makarony i pizza. Do tego desery, kawa i drinki. Wybraliśmy duża pizzę
(32cm) na pół. Również na pół podzieliliśmy rodzaje tj. w połowie wybraliśmy
capricciosę (22,9zł) a w połowie pizzę z szynką parmeńską (26,5zł). Zamiast kawy
zdecydowałam się na lampkę białego wina. A. wybrał wodę.
Napoje, jak zwykle, przywędrowały na stół jako pierwsze. Z przykrością
stwierdziłam, że kieliszek z moim winem jest brudny. Tak brudny, że nie sposób
było wyczyścić go chusteczką. Na nieszczęście pani kelnerka zauważyła moje próby
czyszczenia oraz fakt, że A. dokumentuje wszystko i z dość niską kultura
zwróciła się w naszą stronę. Troszkę zdrętwiałam, kiedy zabierała
kieliszek ale odepchnęłam myśl o ucieczce tylko postanowiłam czekać na to co się
stanie kiedy moje wino do mnie wróci. Po chwili, już z uśmiechem, pani kelnerka
podając czysty kieliszek z winem zaoferowała nam zadośćuczynienie za dyskomfort.
Zaproponowała tę najlepszą kawę w Krakowie gratis. No ok – spróbujemy, ale zaraz
po pizzy.
Pizza nie była najlepszą jaką jadłam ale mieściła się w kategorii
przyzwoitych. Była na cienkim cieście, które było dobrze wypieczone. Dodatków
było w sam raz choć może posypałabym więcej pieczarek na Capricciosę. Po bardzo
nieudanym początku wizyty było już lepiej.
Gdy kelnerka zabierała talerze i zapytała czy już może podać obiecaną
kawę domówiliśmy jeszcze deser tiramisu i czując, że już między nami lepiej
zapytałam o pochodzenie nazwy Luigi 1930. Usłyszałam, że nazwa pochodzi od pana
o imieniu Luigi, który stworzył mieszankę kawy Luigi 1930. Jak teraz szukam
czegoś na ten temat w Internecie to rzeczywiście można taka mieszanką nabyć.
Dodatkowo zapytałam o alternatywne metody parzenia ale okazało się, że kawę
parzy się w lokalu w ekspresie.
Dostaliśmy cappuccino i deser. Do filiżanek podano dziwne, metalowe
mieszadła z otworem. Ponoć były to specjalne łyżeczki do cappuccino ale nic
więcej nie zdołałam się dowiedzieć. Podejrzewam, że otwór zapobiegał
rozmieszaniu spienionego mleka ale nie jestem pewna. Może ktoś wie? Bo Internet
nie wie.
Kawa nie była najlepszą w Krakowie ale nie była też najgorszą. Za to
tiramisu bardzo mi smakowało co ostatecznie przechyliło szalę z “bardzo źle”
na “nie najgorzej”. I tu właśnie jest sedno sprawy. Gdybym wyszła z restauracji
na samym początku, tak jak proponowały mi emocje miotając wulgaryzmy byłabym
zła, głodna i pewnie zaraziłabym tym samopoczuciem wszystkich dookoła. Do tego
nie dowiedziałabym się o istnieniu specjalnej łyżeczki do cappuccino, która
teraz mnie mocno nurtuje. Ogólnie byłoby bardzo źle a było nie najgorzej.
Ta łyżeczka z dziurką też trochę brudna ;)
OdpowiedzUsuńB.
Co do łyżeczki z dziurką (espoon) spotkałam się z opinią, że jest dobrym sposobem, żeby wymieszać cukier w kawie bez niszczenia mlecznej piany i dodatkowo chroni aromat espresso... nie jestem do tego przekonana;) muszę przyznać, że nie spotkałam się jeszcze z taką łyzeczką w żadnej kawiarni
OdpowiedzUsuńCoffee Judge - dziękuję za podanie nazwy tej łyżeczki i za objaśnienia!
Usuń