piątek, 25 stycznia 2013

Na przekór zimowej depresji - Ciastkarnia Vanilla

    Niech ta zima się wreszcie skończy! Wszystko fajnie ale już tak długo nie widziałam słońca, które rozświetliłoby czyste powietrze. Choć może powinnam napisać, że już tak dawno nie oddychałam świeżym powietrzem, przez które przebiły by się przyjemne promienie słoneczne. A gdy nie ma słońca jest depresja. A gdy jest depresja są... słodycze!!! To w pełni usprawiedliwione bo przecież organizm musi się rozgrzać i musi zgromadzić potrzebną do życia energię. A co sprzyja temu lepiej niż cukier? Nic!!!
     Oczywiście powyższa filozofia nie idzie w parze ze zdrowym trybem życia ani z żadną dietą czy postanowieniem noworocznym. Jednak gdy w sobotę mają do Ciebie przybyć ważni goście a ciasto, które upiekłaś okazuje się być nie do zjedzenia. Ba!... nawet nie do pokrojenia, depresja się bardzo nasila... Wtedy myślisz, i myślisz, i po paru chwilach przychodzi Ci do głowy wspomnienie o pewnym miejscu, które widziałaś kiedyś, przelotem, ale utkwiło Ci w pamięci.
    Jak każdy się domyśla, pewnej soboty, to mnie spotkała niemiła niespodzianka, kiedy oczekiwałam na gości a własnoręcznie upieczony murzynek z wiśniami nie chciał się odkleić od blachy. Miejscem, o którym wtedy pomyślałam była Ciastkarnia Vanilla, na Kazimierzu, na rogu ulicy Brzozowej, na którą kiedyś natknęłam się na spacerze.
    Gdy weszliśmy do środka jedyny stolik w małej ciastkarni był okupowany przez dość spore grono. Wydawało mi się, że poranna kawa z odrobiną słodkości bardzo skutecznie odganiała od nich zimową depresje. Dla tych, którzy nie czują zimna, widok szarych ulic nie działa na nich negatywnie a mimo to potrzebują cukru przed ciastkarnią stoją stoliki zewnętrzne. Przejeżdżając kiedyś tamtędy widziałam, że ktoś przy nich siedział. Ja bym zamarzła... dlatego wróćmy do środka....
    W wielkiej lodówce ciastkarni wystawione są przeróżne ciasta. Od razu sprawiają wrażenie bardzo smakowitych i nie są to żadne przekładańce z kremem i lukrem. Ciastkarnia szczyci się starymi recepturami bez konserwantów. My wybraliśmy orzechową “Pychotkę” w cenie 30zł za kilogram. Miałam jeszcze ochotę na pysznie wyglądający sernik i szarlotkę z wiśniami ale to by było za dużo szczęścia na raz. Na tych, którzy odwiedzają Vanillę na kawę czekają drożdżówki, WZ-tki czy pączki. Na większe okazje ciastkarnia przygotowuje torty.
    U mnie goście bawili bez większej okazji. Obiad udało mi się wyczarować w całości własnoręcznie a deser z Vanilli był słodkim jego zakończeniem.
 









 

4 komentarze:

  1. Czyżby mój wpis pod Czułym Barbarzyńcą panią zainspirował? Polecam też wybrać się do Vanilli latem, kiedy lodówki przepełnione są tartami ze świeżymi owocami. Można stać godzinę nie mogąc się zdecydować. Pyszna jest też tarta cytrynowa z bezą :) Pozdrawiam Marta.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć Marta :) Widzę, że nie tylko ja nie mogę się już doczekać lata. "Lodówki przepełnione tartami ze świeżymi owocami" zaczynają działać na moją wyobraźnię. My wpadliśmy na Vanillę pod koniec zeszłorocznego lata jak robiliśmy wpis o China City ale przyznam szczerze, że odkąd przypomniałaś nam o niej w listopadzie tylko czekałam na okazję, żeby się tam wybrać. Pozdrawiam i dzięki! Daria

      Usuń
  2. Moja ULUBIONA cukiernia, nie tylko w tych rejonach. Nieskromnie przyznam, że te ciasta są jedynymi, które mogą się równać z tymi, które sama robię. Ciasta w tym miejscu są takie... nieprzesadzone. Doskonałe składniki (czuć prawdziwe masło czy mascarpone zamiast margaryny i innych tańszych zamienników, dużo owocowych ciast, "proste" połączenia zamiast miliona obrzydliwych warstw, mas (brr ;/) . Moim absolutnym numerem 1 jest tarta cytrynowa- cudownie kwaśna a zarazem słodka, kremowa z chrupiącą bezą i kruchym ciastem. 2- babeczki z kajmakiem (i powidłami pod nim)- mhmmm! Przepyszny jest też tort Dacquise (chyba nawet lepszy niż ze słynnej na północy Polski cukierni "Sowa"). I wspaniałe są duże, owsiane ciastka z żurawiną. Ach, i nugat też jest przepyszny!

    P.S Dużo się kręciłam w tych rejonach- nieopodal mieszkała moja przyjaciółka, przez jakiś czas był tam mój instytut i ogólnie jest mi tam po drodze... dlatego tyle rzeczy tam wypróbowałam :P

    OdpowiedzUsuń
  3. też byłam...http://nakreconakreceniem.blogspot.com/2014/06/ciastkarnia-i-warsztat-35.html

    OdpowiedzUsuń