piątek, 23 listopada 2012

Czekoladowa pycha - Sachertorte

    Ktoś ostatnio trafnie stwierdził, że nasz blog nosi nazwę : w 365 knajp dookoła ŚWIATA. I choć działamy przeważnie w Krakowie wzięłam sobie ten filozoficzny wywód do serca. Tym razem odwiedziliśmy miejsce, gdzie serwowany jest najlepszy czekoladowy deser na świecie. Austrię, Wiedeń, Restaurację Sacher w Hotelu Sacher.
    Powiem szczerze, że nie był to jedyny i najważniejszy cel naszej podróży do Wiednia. Tak na prawdę mamy taką małą tradycję, gdyż już po raz trzeci, w okolicach 11-go listopada, odwiedzamy dobrych przyjaciół, którzy właśnie w Wiedniu wiodą swoje szczęśliwe, małżeńskie życie. Tak więc w tym pięknym, dużym mieście gościliśmy już nie po raz pierwszy jednak po raz pierwszy udało się nam skosztować oryginalnego tortu Sacher'a.
    Za każdym razem, kiedy byliśmy w Wiedniu Sachertorte był obowiązkowym punktem na naszej trasie zwiedzania. Jednak zawsze kolejka do restauracji okazywała się nie do przetrzymania. Ludzie tłoczyli się, nierzadko na zewnątrz, poza restauracją, by dostać "przydział" na stolik. W Krakowie jedyną kolejką jaką jestem w stanie, od czasu do czasu, znieść jest kolejka po lody na ul. Starowiślnej. Każdą inną kolejkę omijam szerokim łukiem. Nienawidzę stać w kolejkach po ciuchy. Gdy widzię ludzi tłoczących się do kasy po prostu nie kupuję, nawet jeśli ciuch leży nieskazitelnie. Nie stoję w kolejkach w supermarketach. Ustawiam wtedy mojego A. a sama biegam jeszcze dobierając zapomniane artykuły. Nie wyobrażam sobie stania w kolejce oczekującej na wolny stolik w lokalu. Jeśli tak się zdarza rezygnuję i idę gdzie indziej. Ale tu, w Wiedniu, gra toczyła się o Sachertorte. Oryginalny, czekoladowy torcik, przełożony masą morelową, którego receptura jest pilnie strzeżoną tajemnicą od przynajmniej 50-ciu lat. Strzeże jej posiadacz prawa do oryginalnej nazwy – Hotel Sacher w Wiedniu.
    Podchodząc do kolejki po raz trzeci w życiu miałam wszystko powyższe na uwadze. Z godnością ustawiłam się za innymi oczekującymi. Na szczęście całe zamieszanie nie trwało bardzo długo, bo po około 15-stu minutach miła kelnerka wskazała nam obojgu dwuosobowy stolik na samym końcu sali dla gości.
    Podano nam kartę choć tak na prawdę wcale nie musieliśmy jej przeglądać. Z góry wiadomo było, że zamówimy dwa kawałki tortu Sacher oraz dwie kawy cappuccino, by uprzyjemnić sobie popołudnie. Jedynym szczegółem, którego mogliśmy się doszukiwać w karcie była cena za te przyjemności. Jeden kawałek czekoladowego smakołyku to koszt 4,90 euro, cappuccino to kolejne 4,60 euro. W sumie 19 euro na dwie osoby. Ale raz się żyje. Oryginalny tort Sacher'a na pewno jest wart swojej ceny.
    Nie zdążyłam jeszcze wymówić zamówienia a dwa talerzyki z kawałkami tortu pojawiły się na naszym stoliku. Był to pierwszy raz w moim życiu, kiedy główne zamówienie podano przed napojami. Dopiero później zorientowałam się, że talerzyki z pokrojonymi kawałkami Sachertortu wyłożone są na wielkim blacie obok baru by można je było szybko podać gościom. W końcu to właśnie dla tego specjału wszyscy gromadzą się w tym miejscu. Przygotowanie cappuccino na pewno nie było szybsze od zagarnięcia dwóch "gotowców" i podania ich na stolik.
    Muszę przyznać, że wszystko to, co opisałam wyżej sprzyjało atmosferze pośpiechu. My, jednak, nie daliśmy się zwariować. Na prawdę delektowaliśmy się torcikiem, kawą i słynnym miejscem. Długo też siedzieliśmy i rozmawialiśmy o Wiedniu, blogu, deserach i takich tam sprawach. Niestety kolejni goście nie mogli liczyć na szybkie zajęcie naszego stolika i musieli się tłoczyć w kolejce. Ale co tam, ważne, że my mogliśmy skosztować najpyszniejszego deseru czekoladowego na świecie.
 










 
     
   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz