W Krakowie, gdy idziemy gdzieś siąść poruszamy się w dwie strony: w stronę
Kazimierza lub w stronę Rynku. Nawet z miejsca, w którym mieszkamy w prawo
idzie się na Kazimierz, w lewo na Rynek. W ten weekend postanowiliśmy zmienić
kierunek i wybraliśmy się w stronę Podgórza. Tam, u wylotu Kładki Bernadki
powstało zagłębie knajpek. Poszliśmy do jednej z nich.
Już kiedyś rozmyślając o
idei "chodzenia gdzieś indziej" byliśmy tam na kawie. CAVA, bo o niej
mowa okazała się małą salą gdzie na ścianach są przedziwnie pogrubione postaci
z klasycznych malowideł i gdzie bar z małymi, okrągłymi stoliczkami, dłuuugą
sofą i pufami tworzą niepowtarzalny klimat.
Tym razem postanowiliśmy wybrać się
tam na śniadanie. Co prawda z okazji niekończącej się listy zajęć zaplanowanych
na sobotę przybyliśmy tam pośpiesznie jeszcze przed otwarciem. Następnie skonsumowaliśmy
posiłek będąc sami w całej knajpie ale udokumentowaliśmy to urocze miejsce.
Śniadanie złożone z twarożku z pomidorami i tostami (ja) i bagietki z szynką
(Artur) podanych z kawą i szklanką soku pomarańczowego przy okazji małej
małżeńskiej sprzeczki o sposób robienia zdjęć dało nam siłę na odhaczanie
kolejnych, „zaliczonych” punktów z planu dnia.
Na pewno jest to miejsce, gdzie
barmani będą rozpoznawać nasze twarze, gdyż będziemy już tam zaglądać. Poniżej
zdjęcia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz