poniedziałek, 4 czerwca 2012

Pizzeria na Dębnikach - Pizzeria Garden

    O naszym kolejnym, po raz pierwszy odwiedzonym miejscu słyszałam wiele dobrych opinii od wielu różnych osób. W rozmowach nazywano ten lokal "Pizzerią na Dębnikach". Tymczasem restauracja nosi nazwę Pizzeria Garden i znajduje się zaraz obok przejścia podziemnego pod ulicą Marii Konopnickiej.
    Aby wejść do środka trzeba pokonać parę schodków, popchnąć drzwi a następnie wybrać salę, w której chce się usiąść. Do wyboru sala pierwsza, w środku budynku, z paroma stoliczkami, gdzie na ścianach znajduje się brązowa boazeria i mapki włoskich wysp oraz sala druga, a’la ogródek, gdzie można usiąść przy stoliku umieszczonym na patio. Wystrój niezbyt ciekawy i przyznam szczerze, że dyby od samego wystroju zależało to, czy zdecyduję się zjeść w tym lokalu odpowiedziała bym: zdecydowanie nie. Jednak same pozytywne opinie o tym miejscu mnie przekonały (a może to nie to miejsce, gdzie mieliśmy trafić??? …).
    W karcie restauracji wybór pizz. Ceny takie jak wszędzie. Na nic innego nie zwróciłam uwagi, gdyż to właśnie na zjedzenie pizzy byliśmy nastawieni tego wieczoru. Skorzystaliśmy zatem z możliwości zamówienia pół na pół i wybraliśmy na jedną połówkę dużej pizzy pieczarki z kiełbaską włoską, na drugą szynkę parmeńską i rukolę.  
    Pizza okazała się ogromna i pyszna. Miałam tylko jedno negatywne spostrzeżenie: Ciasto było tak cienkie, że aby zjeść  kawałek pizzy rękami trzeba było składać go na pół lub mocno zwinąć. Zabieg ten nie sprzyjał delektowaniu się smakiem, gdyż przyspieszał dość mocno konsumowanie.  Zanim się obejrzałam nie było już ani kawałka.  
    Nie mogę zapomnieć o zwróceniu uwagi na fakt, że pizza w tym lokalu serwowana jest na tackach a tacki te stawiane są na specjalnych stelażach tak, że danie znajduje się dużo wyżej niż blat stołu, prawie pod nosem jedzącego. Dodatkowo restauracja szczyci się tym, że tradycyjna włoska pizza pochodzi prosto z prawdziwego pieca do pizzy. Szkoda tylko, że nieregularne piski i zgrzyty dochodzące z kuchni na salę gastronomiczną pochodzą prawdopodobnie z nienaoliwionych drzwi tego pieca.  Na szczęście kojącymi dla ucha były dźwięki płynące przez głośniki. Usłyszałam m. in. piosenkę z filmu Great Expectations: Life in Mono, która kojarzy mi się z drogą sercu przyjaciółką. Do tego piosenkę Eyes on Fire zespołu Blue Foundation, która przynosi dość odmienne wspomnienia.
    Trzeba przyznać, że repertuar muzyczny towarzyszący konsumpcji był dość wyszukany. Czy to wystarczy żebyśmy poszli tam kiedyś jeszcze raz? Nie wiem. Na razie mamy to miejsce odhaczone z długiej listy nowych pomysłów na obiad.















2 komentarze:

  1. Jak dla mnie najlepsza. Nie tylko w Krakowie, ale i na świecie. ;-) Nigdy nie jadłam lepszej pizzy!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja ciągle szukam :D W pamięci mam pizzę serwowaną przez Vapiano - sieciówkę, która podobnoć jest w Warszawie. Ja swoje wspomnienia o cienkim, kruchym cieście z szynką parmeńską i rukolą przywiozłam z Wiednia.

      Usuń