O naszym kolejnym, po raz pierwszy odwiedzonym miejscu słyszałam
wiele dobrych opinii od wielu różnych osób. W rozmowach nazywano ten lokal "Pizzerią na Dębnikach". Tymczasem restauracja nosi nazwę Pizzeria Garden
i znajduje się zaraz obok przejścia podziemnego pod ulicą Marii Konopnickiej.
Aby
wejść do środka trzeba pokonać parę schodków, popchnąć drzwi a następnie wybrać
salę, w której chce się usiąść. Do wyboru sala pierwsza, w środku budynku, z paroma
stoliczkami, gdzie na ścianach znajduje się brązowa boazeria i mapki włoskich
wysp oraz sala druga, a’la ogródek, gdzie można usiąść przy stoliku umieszczonym na
patio. Wystrój niezbyt ciekawy i przyznam szczerze, że dyby od samego wystroju zależało to, czy
zdecyduję się zjeść w tym lokalu odpowiedziała bym: zdecydowanie nie. Jednak
same pozytywne opinie o tym miejscu mnie przekonały (a może to nie to miejsce,
gdzie mieliśmy trafić??? …).
W karcie restauracji wybór pizz. Ceny takie jak
wszędzie. Na nic innego nie zwróciłam uwagi, gdyż to właśnie na zjedzenie pizzy
byliśmy nastawieni tego wieczoru. Skorzystaliśmy zatem z możliwości zamówienia pół na pół i wybraliśmy
na jedną połówkę dużej pizzy pieczarki z kiełbaską włoską, na drugą szynkę
parmeńską i rukolę.
Pizza okazała się
ogromna i pyszna. Miałam tylko jedno negatywne spostrzeżenie: Ciasto było tak
cienkie, że aby zjeść kawałek pizzy
rękami trzeba było składać go na pół lub mocno zwinąć. Zabieg ten nie sprzyjał
delektowaniu się smakiem, gdyż przyspieszał dość mocno konsumowanie. Zanim się obejrzałam nie było już ani kawałka.
Nie mogę zapomnieć o zwróceniu uwagi na fakt, że pizza w tym
lokalu serwowana jest na tackach a tacki te stawiane są na specjalnych stelażach
tak, że danie znajduje się dużo wyżej niż blat stołu, prawie pod nosem
jedzącego. Dodatkowo restauracja szczyci się tym, że tradycyjna włoska
pizza pochodzi prosto z prawdziwego pieca do pizzy. Szkoda tylko, że nieregularne piski i zgrzyty
dochodzące z kuchni na salę gastronomiczną pochodzą prawdopodobnie z
nienaoliwionych drzwi tego pieca. Na szczęście
kojącymi dla ucha były dźwięki płynące przez głośniki. Usłyszałam m. in.
piosenkę z filmu Great Expectations: Life in Mono, która kojarzy mi się z drogą sercu przyjaciółką. Do tego piosenkę Eyes on Fire
zespołu Blue Foundation, która przynosi dość odmienne wspomnienia.
Trzeba przyznać, że repertuar muzyczny towarzyszący konsumpcji był dość wyszukany. Czy
to wystarczy żebyśmy poszli tam kiedyś jeszcze raz? Nie wiem. Na razie mamy to
miejsce odhaczone z długiej listy nowych pomysłów na obiad.
Jak dla mnie najlepsza. Nie tylko w Krakowie, ale i na świecie. ;-) Nigdy nie jadłam lepszej pizzy!
OdpowiedzUsuńJa ciągle szukam :D W pamięci mam pizzę serwowaną przez Vapiano - sieciówkę, która podobnoć jest w Warszawie. Ja swoje wspomnienia o cienkim, kruchym cieście z szynką parmeńską i rukolą przywiozłam z Wiednia.
Usuń