Czasem trzeba zażyć
troszkę elegancji. Z tego względu umówiłam się na kolację w Hotelu Francuskim w
restauracji p. Gesslera.
Od progu witała nas pani kelnerka, zapraszając do
stolika. Niestety gdyby nie asertywność mojej „randki” siedziałyśmy w korytarzu lub w przejściu. Na szczęście
ostatecznie wpuszczono nas na same salony, gdzie siadłyśmy przy oknie
wychodzącym na ulicę Pijarską.
Wnętrze okazało się być lekko surowe i miałam
wrażenie, że siedzimy w hallu celowo przystosowanym do gastronomii… miałam
kiedyś podobne odczucie jedząc w kantynie biurowca, w którym pracuję… na szczęście
tamtego miejsca już nie ma…
Tu dało się wytrzymać a do tego z oddali płynęły dźwięki fortepianu, przy którym muzyk grał na żywo. Miałam też miłe towarzystwo.
Nie byłyśmy mocno głodne więc poprosiłyśmy kelnera o
polecenie dania, które w pełni by nas usatysfakcjonowało. Ostatecznie ja jadłam
eskalopki cielęce w sosie z białego wina i pomidorów z lanymi, domowymi
kluseczkami a Pani L. wątróbki cielce z jabłkiem i puree z ziemniaków z sałatką
z białej kapusty. Ale, ale…
Zanim dostałyśmy dania okazało się, że kelnerzy
podają puste talerze, na które dopiero potem jest nakładane jedzenie. W wyniku
tego obsługiwało nas chyba ze czterech kelnerów. Za moimi plecami kucharz siekał tatara dla pary
siedzącej obok. Do tego zawsze gdzieś blisko krążył kelner z wózkiem z wyborem deserów. Stoliki dla gości były poustawiane w bardzo niedużej odległości, panował
gwar i niekiedy robiło się tłoczno. Po krótkiej rozmowie na ten temat doszłyśmy
do wniosku, że taka musi być kultura tego miejsca. Po nazwaniu rzeczy po imieniu przestało mi to przeszkadzać. Podobać zaczęło mi się w
tej restauracji gdy danie, które zamówiłam okazało się naprawdę pyszne, wino,
które zamówiłam naprawdę delikatne (bo półwytrawne – o czym dowiedziałam się
pod koniec kolacji)
a Pan, który nas obsługiwał nie natrętny lecz przemiły.
Na pewno nie jest to
restauracja gdzie można zaszyć się w ciemnym kącie i spokojnie zjeść. Cały czas
ktoś przechodzi, podchodzi, pyta o kubki smakowe, poleca i znowu pyta jak tam
smak. Doświadczenie zgoła inne – i o to
chodziło!
Witam serdecznie,
OdpowiedzUsuńW restauracji w prawdzie nie jadłam, ale gorąco polecam drzwi obok, piekarnia Gesslera przy hotelu Francuskim. Tarty z letnimi owocami oszałamiają, jesienna strucla z jabłkiem powala na kolana, a zimą trzeba będzie sprawdzić.
Przepyszne i zawsze świeże, momentami przygotowywane przy klientach.
Polecam, Ola Manola
No to - tak jak piszesz - trzeba badzie sprawdzić !!!
UsuńJesteś pewna, że pytali Cię o "kuPki" smakowe? :D hehe
OdpowiedzUsuńMoże to były jednak kubki... :D
Usuń