Tak
dawno już nie jedliśmy burgerów. Ostatnio tylko zdrowe sałatki lub słodkie
śniadania. A tu okazuje się, że jesteśmy w tyle, bo na Kazimierzu pojawił się
nowy, oryginalny burgerowóz. Czy, jak kto woli, food truck. Co prawda, nie jest
to pierwszy tego typu pojazd w Krakowie, bo wszyscy znamy nyskę z kiełbaskami
pod Halą Targową, ale można śmiało nazwać go drugim. Przynajmniej ja go tak
nazywam, bo innych jeżdżących restauracji, jak na razie, nie zauważyłam.
Burgerowóz,
a dokładnie pojazd Streat Slow Food, stacjonuje na ulicy Kupa 10, a jeździ nim
trzech chłopaków. Po przybyciu na miejsce od razu zagaduję do managera,
Grześka, żeby opowiedział mi coś o idei food truck’u i o jedzeniu serwowanym
przez jego kucharzy. Dowiaduję się, że chłopcy postanowili zrobić coś na własną
rękę, wyremontowali i sprowadzili samochód znad morza a teraz przygotowują
burgery z wymyślnymi dodatkami dla bywalców Kazimierza. Do tego, w mięso wołowe
zaopatrują się w małej ubojni w
Swoszowicach a za dobrymi bułkami chodzili po wszystkich, chyba, piekarniach w
Krakowie i okolicach. Ach…. Dowiaduję się jeszcze, że nie można w food truck’u
płacić kartą, więc od razu po zamówieniu dwóch burgerów udajemy się do
bankomatu. Na szczęście blisko, na Plac Nowy.
Pisałam o wymyślnych dodatkach. W menu, które
obowiązywało tamtego dnia do wyboru były burgery: Leser, z wołowiną, serem
lazur, gruszką karmelizowaną i rukolą (18zł) lub Szirak, z wołowiną, grasicą,
sałatą, pomidorem i chutney’em agrestowym (20zł). Jeszcze burger, którego nie
było w oficjalnym menu, ale Grzesiek jednym tchem wymienił wołowinę, buraka,
ser feta, pomidora i rukolę (18zł). Kto nie lubi wymyślania, może zjeść pozycje
klasyczne, zwykłego burgera (13zł), cheeseburgera (14zł) lub burgera BBQ
(16zł), który jest podawany z sosem robionym przez Streat Slow Food Crew, czyli
osobiście przez właścicieli. Poza burgerami na ulicy, powoli, można skonsumować
Cevapa, czyli danie podane w bułce pita. W wersji SSF Crew z mięsem
wołowo-wieprzowym z czosnkiem, papryką, cebulą i śmietaną (10zł).
Ja
wybrałam burakowego burgera, A. wybrał Lesera. Już po chwili, kiedy wróciliśmy
z gotówką, burgery były gotowe. Zawinięte w papier i wielkie! Ja upaćkałam się
cała, jedząc swojego do końca. Ale było warto. Mięso było bardzo dobre, bułka
świeża i smaczna. Dodatki również oryginalnie skomponowane. Burak w burgerze to
chyba pomysł specjalnie dla mnie. To jedno z moich ulubionych warzyw i uważam,
że idealnie komponuje się z mięsem.
Food
Truck, jak już pisałam, stacjonuje na ulicy Kupa 10. Kto woli wziąć burgerowe
zawiniątko na wynos, może spacerować konsumując. Kto woli zjeść na miejscu może,
przysiąść na siedziskach zrobionych z palet i wygodnych poduszek lub przystanąć
przy beczkach stylizowanych na stoliki. Serwetki są, jakby ktoś tak niezgrabnie
konsumował jak ja. Przydały by się też plastikowe widelczyki by wspomóc się
jeszcze bardziej.